- Dzień dobry panno Amando. Cieszę się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. - ton wykładowcy nie wróży nic dobrego.
Spuszczam głowę i zajmuję pierwsze wolne miejsce.
- Cześć mamuś. Tak wszystko w porządku, właśnie wracam z wykładów. - jedną ręką podtrzymuję telefon przy uchu a drugą zamykam za sobą drzwi od uniwersytetu.
- Córcia przyjedź proszę na weekend. - mama od razu zmienia zdanie.
- Coś się stało?
- Oh, nie. Oczywiście, że nie. Po prostu chciałabym o czymś z Tobą porozmawiać. - przekładam telefon do drugiego ucha. - Ale to nie jest rozmowa na telefon. - podkreśla od razu.
- Hmm... w porządku. Będę w sobotę. - uśmiecham się na samą myśl o spędzeniu weekendu z mamą.
- Dobrze w takim razie kończę bo lecę na jakieś zakupy.
- Do zobaczenia. - zapewniam.
- Uważaj na siebie. - mama rozłącza się a ja chowam telefon do kieszeni.
Mam trochę czasu więc skręcam w lewo w stronę centrum. Mam dziś ochotę na mały shopping. Ledwo zdążam zrobić pięć kroków i czuję jak uderzam w coś wysokiego, dużego i... upadam na ziemię.
- Cholera! Patrz jak łazisz! - drę się w niebogłosy.
- Kurdę! Przepraszam Cię najmocniej! - słyszę mocny męski głos.
Podnoszę głowę do góry a moim oczom ukazuje się wysoki brunet z zarostem.
- Wystarczy patrzeć przed siebie.
- Przepraszam na prawdę. - jego silne dłonie splatają moje ciałko i unoszą je w górę.
Automatycznie zaczynam się otrzepywać i poprawiać.
- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę? - ciągnie dalej.
- Nie potrzebuję żadnej rekompensaty. - odpowiadam oschle i odwracam się.
- Oj nie bądź taka.
- Jaka?! - wcinam mu się w zdanie.
- Taka nieosiągalna. Wrzuć na luz. - uśmiecha się ukazując rząd białych zębów. Przepraszam. RZĄD. BIAŁYCH. PIĘKNYCH. ZĘBÓW.
Mimowolnie na twarz wkrada mi się uśmiech. Przejeżdżam dłonią po włosach i spoglądam na chłopaka.
- Andrzej jestem. - odpowiada natychmiastowo wyciągając rękę w moją stronę.
- Amanda. - ściskam ją.
- Więc.. zapraszam. - wyciąga rękę przed siebie robiąc mi miejsce.
Przechodzę obok Andrzeja i z uśmiechem na twarzy idę równo z nim. Przez dłuższą chwilę żadne z nas nic nie mówi. Powoli odczuwam dokuczającą ciszę. Tylko o co mam go zapytać? W sumie znam go od pięciu minut więc pytań powinna być masa. Skup się blondynko.
- No więc.. Czym się zajmujesz? - uśmiecham się w stronę partnera.
- Hm... Właśnie przyjechałem tydzień temu do Bełchatowa. Dostałem kontrakt i będę grał w Skrze.
- W Skrze?! - piskam z wrażenia. Hej! Jestem największą fanką Skry! - Cholercia! Kto by pomyślał. - śmieję się.
- Jesteś fanką Skry? - pyta rozbawiony.
- Też mi pytanie! - prycham - oczywiście, że tak!
- No to nieźle. Fajnie wiedzieć! - śmieje się. - A Ty czym się zajmujesz?
- Studiuję. W prawdzie to już kończę. Ostatni rok! Uf. - uśmiecham się.
- Jaki kierunek?
- Marketing i zarządzanie.
- Łuu. Brzmi poważnie. - śmieje się i szturcha mnie w ramię.
- No i z czego się nabijasz?! - pstrykam go w nos.
- Ja? Nie no coś ty! Z niczego! - unosi ręce w górę.
Śmiejemy się przez dłuższy czas. Fajny ten Andrzej, miło się z nim rozmawia. Zabawny jak sto pięćdziesiąt! Wchodzimy do centrum handlowego i zajmujemy wolne miejsce przy ogromnym oknie. Zamawiamy kawę z karpatką i grzecznie na nią czekamy. Wyglądam przez okno obserwując przechodniów. Czuję na sobie palący wzrok Andrzeja. Przygląda mi się od dłuższego czasu. W końcu podchodzi do nas kelnerka i podaje nam nasze zamówienie. Spędzamy ze sobą około godziny w świetnej atmosferze. Andrzej ciągle sypie kawałami a ja śmieję się jak wariatka. W końcu przerywa nam dzwoniący telefon.
- Przepraszam. - zwraca się mój towarzysz i odbiera telefon. - Siema... A no dobrze... Nie martw się, przełożymy to... Okej... Dobra to widzimy się na hali... Do zo strzałka. - rozłącza się i chowa telefon.
Ja w tym czasie zdążam zobaczyć swój telefon, na którym wyskakuje mi już godzina 15:18. No to się zasiedzieliśmy.
- Kumpel dzwonił. - tłumaczy się - Musimy odwołać nasz męski wieczór bo na weekend wyjeżdża gdzieś z ojcem. I tak właśnie pieprzy się mój wyborny plan na spędzenie soboty.
- Oj jak mi przykro! - wystawiam język w jego stronę - Ja niestety też weekend spędzam poza Bełchatowem.
- Kurczę! A myślałem, że może z Tobą się spotkam. - śmieje się.
- Z miłą chęcią ale nie w weekend. - uśmiecham się. - Dobra Andrzej. Miło mi było Cię poznać ale muszę się już zbierać. - powoli wstaję i zaczynam ubierać kurtkę.
- Rozumiem. Może Cię podwiozę? Mam jeszcze trochę czasu do treningu. - proponuję pomagając mi założyć kurtkę.
Z uśmiechami wychodzimy z kawiarni i udajemy się na parking niedaleko. Siatkarzyna wozi się moją miłością - czarną BMW x6. Z przyjemnością wsiadam do auta i razem z Andrzejem jedziemy pod mój dom. Droga nie zajmuje nam długo, przecież to zaledwie 6km.
- Dziękuję bardzo za podwiezienie. - uśmiecham się i wychodzę z auta.
- Nie ma za co. Miło było poznać. - zamykam drzwi i odchodzę w stronę bloku.
Słyszę jak Andrzej odjeżdża i z uśmiechem na twarzy wchodzę do środka.
***
blondi
Wow! Świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji wczorajszych Mikołajek:)
Myślałam, ze Kłosu będzie pierwszym mężczyzną, jakiego Mandi spotka.... Wg kolejności dodanych bohaterów:) A jest Wronka:))
pozdrawiam
świetne! strasznie fajnie się czyta :))) czekam na kolejne z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńjeju! ludzie spinajcie dupska i komentujcie xd
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że szybko się uzbierają komentarze bo już chce kolejny!
kurcze tak dużo odwiedzających a tak mało kom.... nie czekaj do 10 i dodaj już <3
OdpowiedzUsuń